Dziś z samego rana na plac budowy wjechał (powtarzam WJECHAŁ, a nie zostawił materiału na środku drogi) samochód ze stropem Teriva i kominem. W tym miejscu brawa i wielkie podziękowania dla Pana kierowcy, który nie miał najmniejszego problemu z wjazdem na budowę, chociaż parę chwil musiał poświęcić na rozmyślania i debaty czy się uda czy też nie... Udało się i to bardzo sprawnie, a my nie musieliśmy znów wydawać dodatkowych pieniążków na koparkę z widłakiem. Teraz tylko współczuję kolejnym kierowcom, ktorzy będą nam przywozić towar, bo skoro ten Pan dał radę, to inne samochody też muszą wjechać i koniec kropka!
A wracając do tematu stropu, to nasi murarze zadeskowali pięknie górne części ścian wokół całego domu, poustwiali stemple, które standardowo mają 2,5 metra i zaczęli układać strop. Najpierw porozkładali belki stropowe o długościach: 2; 3,4; 4,2; 4,8 metra, a potem pomiędzy belkami umieszczali pustaki teriva siedmiokomorowe (bo takie wybraliśmy ze względu na to, że podobno są mocniejsze od tych czterokomorowych i bardziej tłumią dźwięki) o wymiarach 52x24x21. Pojawił się problem ze stemplami do salonu. Przez to, że jest on dość wysoki - 3,10 metra, zabrakło stempli takiej właśnie długości. Proponowaliśmy żeby podkładać pustaki pod te krótsze stemple, ale murarze nam odradzili twierdząc, że 50 cm pustaków to zbyt dużo, ponieważ przy zalewaniu stropu betonem mogą one się nieznacznie poprzesuwać, co skutkowałoby ryzykiem zawalenia się konstrukcji. To ryzykować nie będziemy i jutro z tartaku nadjadą stemple o długości 3 metrów, a my będziemy spać spokojnie.
P.S. Autorem zdjęć jest mój mąż, bo jak ja bym miała wejść na drabinę w celu sfotografowania tych pięknych widoków, to pewnie następny wpis byłby dopiero po wymurowaniu schodów Miłej nocki