Dzień zaczął się od kilku niespodzianek. Pierwsza była pozytywna - nie padał deszcz, przez chmurki przedzierało się słoneczko, które sprawiało, że z godziny na godzinę robiło się coraz cieplej. Kolejna była mniej pozytywna - samochód z dostawą bloczków fundamentowych, wapna i cementu spóźnił się dwie godziny. Niby stał w kolejce w betoniarni, a później musiał jeszcze jechać do hurtowni po worki cementu i wapna i stąd to opóźnienie. A ostatnia niespodzianka była negatywna - samochód, o którym pisałam wcześniej nie wjechał na naszą działeczkę. Zdaniem pana kierowcy auto miało za niskie podwozie i przejeżdżając przez bramę mogło zahaczyć o betonowy próg, który się przy tejże bramie znajdował. Co było robić. Kazałam rozładować samochód na drodze, a w tym czasie szybko załatwiałam koparkę z widłakiem.
Tak oto przedstawiał się widok na poboczu drogi. Wszyscy mogli podziwiać nasze świeżutkie, prosto z betoniarni bloczki fundamentowe:
Koparka przyjechała po godzinie 12. W niecałą godzinkę przewiozła nam 13 palet bloczków. Następnie nasi murarze zabrali się do murowania fundamentów. W dniu dzisiejszym udało im się zrobić niecałą pierwszą warstwę. Ale moim zdaniem i tak wykonali kawał niezłej roboty, ponieważ cały ranek zajmowali się zdjemowaniem szalunków i przygotowywaniem fundamentów do murowania.
Oto efekt ich pracy:
Tyle jeszcze zostało do wymurowania (i mam nadzieję, że taka ilość wystarczy):
A przy okazji pokażę Wam również naszą drogę wjazdową na działkę:
I jak szaleć to szaleć. Pochwalę się też naszymi najdroższymi i najkochańszymi skarbami - Robercikiem i Maciusiem